Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 marca 2018

Życzliwość wpleciona w wielkanocną palmę

Każdy ma takie miejsce na ziemi, do którego chętnie wraca. My mamy takich kilka. Jednym z nich jest Bogucin, mała miejscowość w gminie Garbów. Za każdym razem gdy na horyzoncie pojawia się napis drogowy "Bogucin" mamy wrażenie jakby otulał nas płaszcz życzliwości, serdeczności i otwartości. Mieszkają tu ludzie, w towarzystwie których tracimy poczucie czasu. Słoneczne popołudnie palmowej niedzieli kusi żeby spędzić trochę czasu w dobrym towarzystwie. Decyzję podejmujemy błyskawicznie. Jedziemy do Bogucina.
No i jak zwykle nasz pobyt przeciąga się do późnych godzin nocnych. Do tego jeszcze pani Hala obdarowuje nas wyjątkowym prezentem - przecudnej urody palmą, w narodowych barwach, własnoręcznie wykonaną. Cudo! Nie mogę od niej oderwać wzroku...

wtorek, 20 marca 2018

Pieczone buraki. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek szósty

Fot. B.C.
Mmmmm....Kamila przeciągnęła się rozkosznie. Przez trzy ostatnie dni niemal nie wychodziła z łóżka. Odespała chyba wszystkie zaległości  z ostatnich miesięcy. Może nawet wyspała się na zapas. Jeżeli to możliwe. Czuła, że już czas wygrzebać się z legowiska, posprzątać, zmienić pościel, wywietrzyć mieszkanie i zjeść coś dobrego. Zupa krem z pieczonych buraków! Już dawno chciała sprawdzić jak smakuje. No to do dzieła! Kamila wskoczyła w ulubiony dresik i pobiegła do piwnicy po buraki. Umyła je i wstawiła do piekarnika. Zabrała się za porządki: zmieniła pościel, wyniosła do kuchni i umyła całą baterię kubków, które zgromadziła  na nocnej szafce. Te trzy dni były jak życie w jakimś innym wymiarze, wyłączyła myślenie i wcisnęła przycisk "regeneracja", spała, piła herbatki, zjadała coś prostego co nie wymagało specjalnych przygotowań, najczęściej kanapkę, i znowu spała. Nie zdawała sobie sprawy, że intensywna praca w ostatnich miesiącach aż tak ją wyczerpała. W sumie, to może i dobrze się stało. Nie chciała zwolnienia, nawet była zła na nadgorliwość tej młodej lekarki, która uparła się żeby zrobiła sobie kilkudniową przerwę w pracy.  Tymczasem okazuje się, że bardzo potrzebowała odpoczynku. Dzisiaj czuła wdzięczność dla tej lekarki. Musi jej podziękować. Piotr na pewno ma do niej kontakt.

poniedziałek, 12 marca 2018

Parzybroda czyli powrót do smaków dzieciństwa

Fot. B.C.
Jadzia zaskakuje mnie przy każdym spotkaniu. Raz jest to spotkanie z książką w tle, innym razem warsztaty z tworzenia lapbooków, wspominki przy ognisku albo...smaki właśnie. Życzliwością, uśmiechem i otwartością na innych ludzi ona i jej mąż budują wokół siebie przyjazną przestrzeń, w której chce się przebywać. Dlatego zajechaliśmy jednego razu z wizytą. Nie sposób było przejeżdżać tuż obok i nie odwiedzić dawno niewidzianych przyjaciół.  Doświadczamy staropolskiej gościnności. Na stole pojawiają się różne smaki, m.in. już dawno przeze mnie zapomniana parzybroda. Czasem gotowała ją babcia. Ale to było tak dawno... To jest pyszne! Wymiatamy całą michę błyskawicznie.
Do domu wracamy zaopatrzeni w przepis, taki na oko. Oto on: 
  • 5-6 ziemniaków ugotować w lekko osolonej wodzie
  • 1/2 główki kapusty, poszatkować i ugotować. Jadwiga przyrządza parzybrodę zazwyczaj przy okazji przygotowywania gołąbków bo wtedy zostaje jej trochę liści kapusty
  • cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć na maśle, doprawić mieloną papryką i majerankiem
  • boczek pokroić i wysmażyć chrupiące skwareczki
  • przyprawy: sól, pieprz, zioła prowansalskie, vegeta, ewentualnie inne według własnych upodobań
Ziemniaki odcedzić, kapustę odsączyć z wody, dodać  przyprawy i wszystko razem utłuc tłuczkiem do ziemniaków. Dodać skwareczki, wymieszać. I danie gotowe. Jeszcze lepiej smakuje następnego dnia. Parzybroda odsmażona na patelni.... Mmmmniam!

Okołokawiarniane perypetie czyli historii z czerwonymi butami w tle odcinek piąty

Wystarczyło kilka chwil żeby sytuacja w kawiarni wróciła do normy. Kelner błyskawicznie posprzątał potłuczone szkło i wymienił nakrycia, zacierając ślady zamieszania. Justyna wytłumaczyła zaistniałą sytuację i zaproponowała, że pokryje straty. W odpowiedzi otrzymała paczuszkę ze słodkościami z dedykacją szybkiego powrotu do zdrowia dla Kamili. Justyna opuszczała kawiarnię pełna niepokoju o dziewczynę, którą przypadek postawił na jej drodze. Miała nadzieję, że Piotr szybko się odezwie. Jakby na zawołanie w torebce zadźwięczała jej komórka.
- Gdzie Ty jesteś do cholery! Godzinę temu miałaś być w domu. Obiadu jak zwykle nie ma. Czy Ty choć raz nie mogłabyś zachować się jak żona?  Usłyszała wściekły syk swojego męża. Aż się wzdrygnęła. Nie było sensu się tłumaczyć. Kacper zawsze miał swoje własne wytłumaczenie jej spóźnienia, braku obiadu na czas czy nie dość dobrze zaopatrzonej lodówki. Jego zdaniem to zawsze była złośliwość i chęć zrobienia jemu, Kacprowi, na złość. A on przecież wypruwał sobie żyły dla niej.

poniedziałek, 5 marca 2018

Ze szpitala na golonkę. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek czwarty.

Wreszcie dwoje przypadkowych, ni to znajomych, ni nieznajomych, dotarło na Plac Katedralny. Ukochane volvo Piotra stało na swoim miejscu. Pilot otworzył im drzwi, a on pomógł Kamili usadowić się wygodnie na tylnej kanapie. Już zapinał pasy gdy zabrzęczała komórka. Spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Przemek. Ciągle wściekły na przyjaciela odruchowo odebrał. Usłyszał jego roześmiany głos.
- Piter, gdzie Ty się podziewasz?  Dokąd cię zaniosły moje ulubione półbuty?
- Nie mam czasu na pogawędki. Jadę do szpitala z kobietą, którą uszkodziłem przez te twoje durne buty! - uciął rozmowę Piotr. Przemek od razu zmienił ton.
- Jedź na SOR do szpitala przy al. Kraśnickiej. Moja nowa dziewczyna ma dzisiaj dyżur. Już do niej dzwonię. Zajmie się wami. Pytaj o  doktor Dorotę Grad.
- Dzięki Przemo!

sobota, 3 marca 2018

Dzień pisarza. Próbki (chyba literackie)

Charakterystyczny gwizd komórki, oznajmiający nadejście smsa  zadziałał jak budzik.  Jego treść również. Przyjaciel napisał: "czy wiesz, że dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Pisarza? Wstawaj, napisz coś i świętuj!". Aga zadumała się przez chwilę nad treścią wiadomości...Pisarka ze mnie żadna - pomyślała,  ale... napisać w tym dniu coś mogę. Tym bardziej, że jest sobota. Dzień, teoretycznie wolny od pracy. Tej zawodowej, prace domowe miały w nosie wolny dzień i domagały się ich wykonania właśnie dzisiaj. Przeciągnęła się leniwie a potem jakby dostała energetycznego kopa wyskoczyła z łóżka. W kuchni znalazła przygotowaną przez Mamę owsiankę. W sam raz na śniadanie. Automatycznie odfajkowywała niezbędne czynności, jedno pranie wyciągnęła z pralki i rozwiesiła na strychu, drugie włożyła do pralki, po czym jak zawodowa czarownica odpaliła turbo miotłę żeby przepędzić pająki i rozprawić się z kotkami kurzu. ...Wtem do jej uszu doleciało charakterystyczne bim bam...Dzwonek u drzwi wdarł się w sobotni rytm. Pobiegła otworzyć. Za drzwiami stał uśmiechnięty Jan. A ona w wyciągniętym dresie, nieumalowana, z włosami w nieładzie...
- Przyjechałem zamocować Ci umywalkę w łazience bo boję się, że któregoś dnia spadnie Ci na stopy.
- Wejdź, proszę. Mocno zaskoczona Aga otworzyła szerzej drzwi wpuszczając gościa do wnętrza domu. Napijesz się kawy? - zapytała prowadząc go do kuchni. Taki był układ mieszkania. Kuchnia była jego sercem. Nie sposób było wejść do domu nie wstępując do kuchni. Może trochę to dziwne ale w jej domu tak było i już.
- Marze o kawie - odpowiedział i wręczył jej paczuszkę. Poczuła delikatną nutę  przypraw korzennych .
- Piernik - ni to zapytała, ni stwierdziła Aga. Nie mów, że sam upiekłeś? - dodała
- Sam, i owszem, ale kupiłem. Jan roześmiał się serdecznie.