Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 czerwca 2017

Kiedy przychodzi wieczór...samotność jest najgorsza do zniesienia...Próbki pseudo literackie. Odsłona piąta

Są takie momenty, że zwyczajnie jest Ci źle...Chciałabyś wtedy żeby ten ktoś, kto jest Ci najbliższy był z Tobą ...żebyś w takim momencie nie czuła się sama. Wydaje Ci się, że to jest całkiem naturalne. Skoro twierdzi, ze kocha to przecież nie ma na myśli tylko dobrych momentów, tych kiedy jesteś radosna, szczęśliwa, zadowolona i cała w skowronkach ale zwłaszcza i przede wszystkim oczekujesz, że będzie z Tobą gdy jest Ci źle...Niestety, głupia sprawa, ale wtedy gdy Ciebie dopada chandra i jak nigdy potrzebujesz zainteresowania, Twój facet jest...zbyt zmęczony żeby znosić Twoje humory, pochylać się nad smutkami...Rozumiesz to, bo przecież napracował się dzisiaj wyjątkowo, ale i tak jest Ci przykro...Czujesz się samotna, porzucona, opuszczona...Jak to jest, myślisz? "Czy to ze mną jest coś nie tak bo jest mi źle w nieodpowiednim momencie ...czy może  w tym związku coś zgrzyta?"  W  życiu niestety nie ma tak żeby złe dni przychodziły wtedy kiedy je zapraszamy, ale zawsze ale to absolutnie zawsze, wtedy kiedy zupełnie nie jesteśmy na nie przygotowani...Niezła to próba...i sprawdzian dla dwojga...

niedziela, 18 czerwca 2017

Na deser babeczki bananowo-czekoladowe

Fot. B.C.
Zupa z soczewicy według Moniki na stałe zagościła w moim domowym menu. W chłodne dni sprawdza się idealnie. Dzisiaj, po raz drugi już, testowałam rozpływające się w ustach babeczki czekoladowo-bananowe, również z przepisu, który podyktowała mi Monika.  Mówię Wam, rozkosz dla podniebienia. Gościom tez smakowały. Tak sobie myślę, że moja kuchnia zdecydowanie zyskuje nową jakość dzięki cennym wskazówkom Moniki.

A oto przepis na czekoladowo-bananowe babeczki lub jak ktoś woli mufinki
Składniki:
2 jaja
100 gram cukru trzcinowego
cukier waniliowy
3 dojrzałe banany
0,5 kostki masła
260 gram mąki pszennej tortowej lub gryczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
po pół tabliczki gorzkiej i mlecznej czekolady
Wykonanie:
  • masło rozpuścić w rondlu
  • banany obrać ze skórki i  rozgnieść widelcem na miazgę
  • czekoladę pokroić w kostkę
  • jaja, cukier i cukier waniliowy zmiksować na pianę, dodać rozgniecione banany i roztopione masło
  • wymieszać z mąką, proszkiem do pieczenia i czekoladą
  •  formę do mufinek  dobrze wysmarować masłem 
Masą wypełniać formę do 3/4 wysokości. Piec około 15-20 minut w temperaturze 160*C. Z porcji wychodzi od 12 do 18 babeczek.
Pięknie się prezentują ułożone na paterze i oprószone cukrem pudrem. Smakują obłędnie. Znikają błyskawicznie.

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Nogi ze wsi a buty z miasta...może z Kołobrzegu? Notatki z podróży


Źródło ilustracji: nudze-sie.pl
Splot okoliczności najróżniejszych sprawił, że znalazłam się w ...Kołobrzegu. O urokach tego miasta słyszałam z ust wielu.  Już kilka lat temu pojawiła się u mnie chęć sprawdzenia naocznie, osobiście, własnymi zmysłami, prawdziwości owych opowieści . Do tej pory jednak jakoś się nie składało. Aż wreszcie, moje marzenie podróży  nabrało realnych kształtów. W środę 31 maja 2017 r. postawiłam stopę na ziemi kołobrzeskiej a konkretnie na betonowym peronie tamtejszego dworca PKP. Cóż...nie było to może królewskie powitanie. Przyjemna morska bryza okazała się przenikliwym wiatrem, który na dzień dobry polizał mnie zimnym jęzorem powietrza. Za to kolejne dni, obfitujące w zdarzenia, spotkania, przyjemności zatarły ten pierwszy chłód. Kołobrzeg jest wart poznania. To dzisiaj wiem na pewno! Każde miejsce odwiedzane po raz pierwszy jest jak nieprzeczytana książka, kusi, zachęca, obiecuje... Gotowa na przeczytanie pierwszej strony mojej książki pod tytułem "Kołobrzeg" weszłam do jadalni jednego z miejscowych sanatoriów. Przy czteroosobowym stole siedziała elegancka pani o przenikliwym spojrzeniu i nienagannym wyglądzie. Jej fryzura sprawiała wrażenie jakby przed sekundą ostatni raz musnęła ją ręka fryzjera, szyję  i prawą dłoń zdobiła oryginalna biżuteria.  Zatrzymałam spojrzenie na paznokciach pomalowanych na malinowo, wpatrując się w kwiatową aplikację na serdecznym palcu. Jedno spojrzenie wystarczyło żeby stwierdzić, że oto mam przed sobą prawdziwą DAMĘ. Obok niej siedział mężczyzna, wyprostowany jak struna, dystyngowany, z widocznymi śladami bujnej niegdyś czupryny i życzliwym spojrzeniu. DŻENTELMEN, dodać trzeba! Na widok tych dwojga nieznanych mi osób uśmiech rozjaśnił moją twarz. Powitana równie miłym uśmiechem z miejsca zostaję wciągnięta do rozmowy o... Kołobrzegu, mieście wyjątkowym, do którego chętnie się wraca. Pani Krystyna,  dowiedziawszy się, że jestem tu po raz pierwszy,  gładko przejmuje rolę mojej przewodniczki po atrakcjach miasta. Doskonale wie, bo wspólnie z mężem to sprawdzili,  gdzie podają najlepszy tort Sachera i aromatyczną  kawę, gdzie rybka smakuje najlepiej, gdzie muzyka porywa do tańca.. itd...itd... Chłonę  każdą informację z zaciekawieniem, próbując - na próżno - zapamiętać wszystko. Moja rozmówczyni przepiękną polszczyzną snuje barwną opowieść o miejscach, ludziach, smakach, tutejszych zwyczajach...Raczy mnie też ploteczkami z życia bywalców tego miejsca.  Wpatruję się w nią zafascynowana. Nieliczne luki w pamięci, dotyczące nazw, uzupełnia małomówny z natury mąż, pan Roman. Pani Krystyna i Pan Roman są małżeństwem od 58 lat! Oboje niedawno przekroczyli 80-tkę. Do jadalni wchodzą trzymając się za ręce. Mówią, że to dla utrzymania równowagi ale...nie wierzę im. Przez 5 dni, trzy razy dziennie dane mi było spotykać tę uroczą parę, równie wyjątkową jak sam Kołobrzeg. Przyglądałam się im, patrzyłam z jaką serdecznością się do siebie odnoszą. To para, która mimo upływu lat nadal się lubi! Niesamowite! Fascynujące!  Optymistyczne! Nie ukrywam, patrzyłam z zazdrością.  Panią Krysię nazwałam mistrzynią konwersacji. Nasze wspólne śniadania, obiady i kolacje trwały dużo dłużej niż reszty gości. Chyba nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś, kto w sposób taktowny i z taką swobodą potrafiłby prowadzić konwersację. Można by sądzić, że potrawy były tylko  dodatkiem do rozmów jakie toczyły się przy stole. A były to rozmowy o najróżniejszym ciężarze gatunkowych, od poważnych rozważań na poważne tematy,  aż po błahostki codzienne...i samo życie. Dlaczego na małych palcach u stóp tak często robią się odciski? W czym tkwi sekret udanego i trwałego związku? Według teorii pani Krystyny odciski robią się wtedy gdy nogi ze wsi wchodzą w reakcję z butami z miasta. A tajemnica związku tak na prawdę nie jest tajemnicą, mimo że Pani Krystyna wyszeptała mi ją na ucho - "dbać o siebie a faceta trzymać krótko".  Ot i cała filozofia.
Drodzy Krystyno i Romanie! Warto było pojechać aż do Kołobrzegu, chociażby po to żeby Was poznać! Dziękuję! I mam nadzieję do zobaczenia kiedyś...w Kołobrzegu!