Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 kwietnia 2018

Pokrzywowe pesto mniam!

Fot. B.C.
O zaletach zielonego pesto z pokrzywy opowiadała mi kiedyś zaprzyjaźniona fryzjerka Ania. Wtedy z przymrużeniem oka słuchałam jej zachwytów nad walorami smakowymi tej prostej potrawy. W internecie znalazłam mnóstwo najróżniejszych  przepisów. Ciągle nie byłam przekonana. Musiałam widocznie dojrzeć do wykorzystania tej wojowniczej  rośliny w mojej kuchni.  I stało się. Dzisiaj. Zaopatrzona w rękawiczki i miskę wyruszyłam na poszukiwania. Długo nie musiałam szukać. Młode, wojownicze pokrzywy są wszędzie. Nawet przez rękawiczki udało im się potraktować mnie swoją parzącą bronią. Ale co tam, jak to mówią "będę zdrowsza". Zrywałam młode listki z wierzchołków roślin. Dostępne w sieci receptury maksymalnie uprościłam, dopasowując do moich upodobań i aktualnej zawartości spiżarni. Liście płukałam kilkakrotnie w zimnej wodze. Następnie przelałam wrzątkiem żeby zneutralizować parzące właściwości. Po tym zabiegu z dość sporej miski liści została zaledwie garść mieszcząca się w dłoniach.

środa, 4 kwietnia 2018

Dzwonek do drzwi. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek siódmy

Justyna! Co się stało? Wchodź, proszę. Lepiej nie mogłaś trafić. Właśnie nakryłam do stołu. Czeka nas prawdziwa uczta. Zupa krem z buraków. Lubisz? - Na widok zapłakanej Justyny, słowotok popłynął z ust Kamili. Metoda odwracania uwagi od problemów była sprawdzonym sposobem na tamowanie łez. Mieszkanie Kamili było najlepszym gabinetem terapeutycznym w mieście a ona najlepszą terapeutką, mimo że terapeutką nigdy nie była i nie zamierzała być. Kamila miała coś takiego w sobie, że ludzie otwierali się przed nią i powierzali jej największe tajemnice. Wiedzieli o tym chyba wszyscy bliżsi i dalsi jej znajomi. Z zawodu i z zamiłowania Kamila była dziennikarką, aktualnie wolnym strzelcem. Pisywała teksty do kilku magazynów jednocześnie. Nigdy nie zajmowała się psychoterapią, chociaż psychologią interesowała się od zawsze. Za to, jak nikt inny, potrafiła słuchać. Nie wymądrzała się, nie udzielała światłych rad, tylko po prostu słuchała tego co aktualnie nieszczęśliwy "ktoś" miał do powiedzenia. I, o dziwo, często zanim monolog dobiegł końca, tragedia stawała się jakby mniejsza.