Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 grudnia 2019

Ciasny gorset. Historii z czerwonymi butami odcinek jedenasty.

Fot. B.C.
Kusiło ją żeby rzucić się na piasek.  Wytarzać się w nim, tak żeby wszędzie poczuć jego drobinki. Dzieci to robią bez oporów,  i zwierzęta też. Potem, tylko się otrzepują i są szczęśliwe... A ona? Ona potrafi tylko patrzeć tęsknym wzrokiem na złocisty piasek. Jest przecież dorosłą, poważną  kobietą na stanowisku. Spaceruje okutana w puchową kurtkę, zamotana w szaliku i czapce. W takim stroju, w listopadowe popołudnie  miałaby się turlać po piasku? Nie! To nie wchodzi w grę. Wszystko w niej krzyczy: zrób to! Nie bój się! Będzie fajnie, zobaczysz!
Szła spacerowym krokiem, kłócąc się sama ze sobą. Piasek, tuż przy linii brzegowej był ubity na tyle, że stąpanie po nim nie sprawiało trudności a mięśnie ud nie bolały ale wystarczyło zboczyć o krok ze ścieżki,  wydeptanej przez nielicznych spacerowiczów, żeby buty zapadały się w grząskim piasku, a spacer zamieniał się w forsowną przeprawę.  Kiedy to się stało? - Myślała.  Kiedy rozsądek odniósł zwycięstwo nad spontanicznością? Mimo starań, nie mogła sobie przypomnieć tego momentu. Miała wrażenie, ze to stało się jakby poza mną. Jakby ktoś, bez pytania jej o zgodę, wcisnął ją w ciasny gorset...
Na długo po tym, jak opuściła Wybrzeże, żałowała, że wtedy, na plaży, nie pozwoliła sobie na spontaniczność. Nie poluzowała gorsetu choć bardzo tego pragnęła.

niedziela, 28 lipca 2019

Rabka festival. Notatki z podróży


Fot. B.C.
 W Rabce nie byłam od lat. Kiedyś wraz z dziećmi trafiliśmy do Rabkolandu. Wtedy radości było co niemiara. A teraz? Po latach zdarzyło mi się wrócić tu z powodów zawodowych. W tym kontekście był to nadzwyczaj miły powrót po latach. Pobyt udało się przedłużyć o czas nieformalno-prywatny. Pogoda była wymarzona. Z racji Międzynarodowego Festiwalu Literatury Dziecięcej, w różnych punktach miasta, sporo się działo, głównie dla dzieci wszak Rabka to Miasto Dzieci Świata, ale dla dorosłych też coś przygotowano.  Korzystaliśmy z tych atrakcji z przyjemnością. Biblioteka skusiła nas spotkaniem z fantastyczną Katarzyną Ryrych i książkami z jej autografem. Altana "Pod grzybkiem" w Parku Zdrojowym przyciągnęła bajką na dobranoc. Fajnie było słuchać fragmentów książek czytanych przez osoby znane z telewizyjnych ekranów, czytał m.in. Jerzy Stuhr. W amfiteatrze zasłuchaliśmy się w akordeonowych wariacjach. W końcu zrobiło nam się zimno i zgłodnieliśmy. Restauracja zdrojowa zaskoczyła nas  zamkniętymi na głucho drzwiami.  A na zegarze była zaledwie 20.15. Co jest? - Burczeliśmy pod nosem. Ale co tam, taka mała niedogodność nie mogła popsuć nam humorów na wyjeździe.  Powędrowaliśmy zatem po stromych schodach za głosem muzyki do tańca. Sala była wypełniona po brzegi. Bufet, pamiętający dawne, kryzysowe czasy, poza uśmiechem obsługi, miał niewiele do zaoferowania. Cóż. Takie widać panują tutaj zwyczaje. Przyjechaliśmy z wizytą - trzeba się dostosować. Zatańczyliśmy na rozgrzewkę. Muzyka w stylu disco polo zagłuszyła burczenie w brzuchu. Dobre i to. Spacerowym krokiem powędrowaliśmy w kierunku Wiosny! Tam obiecywano nam, że obudzi nas do życia...

sobota, 20 lipca 2019

Szpinakowe eksperymentowanie. Zupa mniam!

Fot. B.C.
Przez wiele lat wierzyłam na słowo tym wszystkim, którym szpinak kojarzył się z zieloną breją, którą rodzice próbowali ich karmić w dzieciństwie, tłumacząc że to zdrowe. Szpinak był dla nich największą zmorą młodych lat.  Miałam szczęście nie doświadczyć szpinakowej traumy. Moi rodzice byli pod tym względem liberalni. Nie odwracam więc głowy z wyrazem wstrętu na twarzy na sam dźwięk słowa "szpinak". Warto wykorzystać nieocenioną wartość odżywczą i zdrowotną szpinaku: http://www.medonet.pl/zdrowie,szpinak---wlasciwosci--dzialanie--sposob-przygotowania,artykul,1730861.html 
Ta kontrowersyjna roślina zagościła w naszym przydomowym ogródku warzywnym wiele lat temu, po trosze za sprawą pani Wandy, cudownej kobiety. Bywało, że w drodze z Lublina wstępowałam w odwiedziny do Wandy i Jana, mieszkających jeszcze do niedawna w Żabiej Woli. Wanda, jako najlepsza gospodyni, nigdy nie dała się zaskoczyć. Na utrudzonego podróżą gościa  zawsze czekało coś pysznego. Raz był to quiche (czyt: kisz), danie z kuchni francuskiej, ze szpinakiem własnie i łososiem. Pychota! Poniekąd dlatego szpinak ciągle wywołuje u mnie kulinarną ciekawość. Mam go pod dostatkiem więc eksperymentuję, wykorzystując do tworzenia najróżniejszych dań. Były już koktajle, makarony, zapiekanki, naleśniki, sosy, pierogi. Nigdy dotąd nie pokusiłam się o przygotowanie zupy ze szpinaku. Aż do dzisiaj! 

niedziela, 23 czerwca 2019

Obudziła się razem z wiosną! Historii z czerwonymi butami w tle odcinek dziesiąty

Źródło: internet
Cały tydzień! Siedem długich dni wolnego i długich nocy, bez zrywania się z niepokojem, że coś jeszcze nie zostało zrobione! Justyna szła niespiesznie chodnikiem, kierując się w stronę domu. Zdjęła płaszcz, słońce przypiekało dzisiaj wyjątkowo mocno.  Gałązka bzu musnęła ją po policzku. Dziewczyna zatrzymała się. Wciągnęła przyjemny zapach wiosny w płuca. Zajęta pracą nie zauważyła kiedy zakwitły bzy...Uwielbiała ten zapach, niby delikatny a jednocześnie intensywny. Bzy pachniały jak...jak...zapach wiosny i nadchodzącej zmiany...Tak. Zapach nadchodzącej zmiany!

czwartek, 16 maja 2019

75 dni. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek dziewiąty

Żródło: internet
Właśnie dopięli ważny projekt. Sześć par oczu śledziło w napięciu jak szefowa składa swój charakterystyczny, zamaszysty podpis na ostatniej stronie dokumentu, który mozolnie tworzyli przez ostatnie dni...Dni? Dobre sobie. To było ponad dwa miesiące orki dzień w dzień przez czteroosobowy zaprzęg w składzie: Justyna, Ewa, Tomek i poganiacz zaprzęgu - Tamara.
- 75 dni wyjęte z życiorysu dobiegły końca. Teraz pozostaje nam tylko czekać na żniwa - szefowa wygłosiła swoją ulubioną formułkę. Mówiła tak za każdym razem gdy kończyli tworzyć  kolejny projekt.  Zwykle dawała im też tydzień wolnego. - Należy nam się odpoczynek! - mówiła. Premię macie przeznaczyć na przyjemności - nakazywała. Ten tydzień bez pracy to  był dla nich cenny czas, w którym mogli choć trochę udobruchać swoje rodziny, porozpieszczać domowników, ale też zregenerować własne, mocno nadwątlone siły. Gdy pracowali nad projektem, dom i sprawy osobiste schodziły na dalszy plan. Za to pieniądze były niezłe. Atmosfera przyjazna. Szefowa w porządku. A, że kosztem rodziny...no cóż. Takie czasy!

środa, 16 stycznia 2019

Chleb i biała kartka

Fot. B.C.
Na białej kartce, a właściwie na dwóch białych kartkach linijka pod linijką wije się rząd liter, złożonych w słowa i zdania...Na jednej kartce, pismem odręcznym, na drugiej zaś czcionką komputerową, zapisana została elementarna prawda, symbol, budzący szacunek, nieodzowny element życia ludzkości od wieków... Spracowane dłonie babci Marianny sprawnie wyrabiają chlebowe ciasto w drewnianej dzieży .. Gołym okiem widać ogrom miłości i energii, jaką, te dłonie, poznaczone niebieskimi żyłkami, wkładają w te niby proste czynności, najpierw wyrabiania potem formowania bochnów chleba, poprzez  rozpalanie w piecu i pieczenie, aż do obdarowywania członków rodziny i sąsiadów chlebem, uczyniwszy wpierw na nim znak krzyża...

środa, 2 stycznia 2019

Polowanie na...torebkę. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek ósmy

Źródło: ladnetorby.pl
- Justyna! Justyna,  zaczekaj! - Piotr darł się, podskakiwał i wymachiwał rękoma. Jakiś koleś, popatrzył na niego, zaśmiał się i zapytał: co się tak drzesz, mrówki cię obsiadły? - Nie czekając na reakcję poszedł sobie. Co było robić? Tylko takie - w sumie, idiotyczne, zachowanie przyszło Piotrowi do głowy. Byle tylko go  zauważyła. Czemu aż tak bardzo mu na tym zależało, sam nie wiedział. Zależało i już. Wszedł do galerii żeby kupić Przemkowi prezent na urodziny. Zamierzał pójść do empiku po "Sztuczną brodę świętego Mikołaja" Terrego Pratcheta. Przemo uwielbiał tego pisarza. Miał wszystkie jego książki za wyjątkiem tej. Piotr już miał wchodzić, gdy kątem oka dostrzegł JĄ. W jednaj chwili zapomniał po co tu przyszedł, zanurkował w falujący tłum,  Chciał ją dogonić ale jak na złość akurat dzisiaj, chyba pół Lublina wybrało się na zakupy. No tak, zaczęły się wyprzedaże. Nie było szans przedrzeć się przez  tę gęstą masę ludzi nie tracąc przy tym obiektu zainteresowania z oczu. Więc się rozdarł na całą galerię. Usłyszała! Przystanęła, odwróciła się, przeczesała wzrokiem tłum i...poszła dalej. Cholera, zaklął Piotr pod nosem i wrzasnął jeszcze raz - Justyna! - Znowu się zatrzymała. Pomachał do niej. Chyba zauważyła jego desperackie próby zwrócenia na siebie uwagi bo nie odeszła, stała i czekała, jakby chciała sprawdzić co będzie dalej.