Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 czerwca 2019

Obudziła się razem z wiosną! Historii z czerwonymi butami w tle odcinek dziesiąty

Źródło: internet
Cały tydzień! Siedem długich dni wolnego i długich nocy, bez zrywania się z niepokojem, że coś jeszcze nie zostało zrobione! Justyna szła niespiesznie chodnikiem, kierując się w stronę domu. Zdjęła płaszcz, słońce przypiekało dzisiaj wyjątkowo mocno.  Gałązka bzu musnęła ją po policzku. Dziewczyna zatrzymała się. Wciągnęła przyjemny zapach wiosny w płuca. Zajęta pracą nie zauważyła kiedy zakwitły bzy...Uwielbiała ten zapach, niby delikatny a jednocześnie intensywny. Bzy pachniały jak...jak...zapach wiosny i nadchodzącej zmiany...Tak. Zapach nadchodzącej zmiany!



Już wiedziała co powinna zrobić. Przyśpieszyła kroku. Teraz, kiedy nie było Kacpra, który mówił jej co powinna zrobić w danej chwili, czego chcieć, o czym marzyć...Teraz, kiedy na koncie miała całkiem sporą sumkę a w uszach słyszała nakaz szefowej " premię macie wydać na siebie, swoje przyjemności i kaprysy a nie na łatanie dziur w domowych budżetach albo co gorsza na zachcianki rodziny. To nie jest prośba. To jest polecenie służbowe!" Teraz mogła zrobić coś szalonego i nieracjonalnego, coś co dawno temu bardzo lubiła ale z czasem Kacper przekonał ją, że takie działanie jest głupie i nie pasuje do niej. Kiedyś potrafiła spakować plecak, wsiąść do auta i pojechać przed siebie...bez planu, bez pomysłu. Jakież to było cudowne uczucie, jechać przed siebie, bocznymi mało uczęszczanymi drogami, zatrzymywać się gdy coś przyciągnęło uwagę albo gdy miało się ochotę poleżeć w trawie. Raz był to stary kościółek, innym razem cerkiew, ruiny zamku, malownicze wzniesienie, z którego roztaczał się widok zapierający dech w piersiach. Justyna szczególnie upodobała sobie szlak na wschód. Było tam malowniczo i spokojnie. Ruch na drogach niewielki, a przestrzeń usiana zabytkowymi cerkiewkami, nierzadko przekształconymi w kościoły. Takie klimaty lubiła. W myślach zrobiła przegląd szafy. Poza ukochanym plecakiem, jedyną pamiątką po dawnych, beztroskich latach, nie miała właściwie nic co nadawałoby się na taką wyprawę. Wstąpiła do sklepu sportowego, kupiła sandały, krótkie spodnie, kilka t-shirtów i czapkę z daszkiem. Dorzuciła jeszcze koc piknikowy i preparat przeciw komarom. Tak zaopatrzona ruszyła  w stronę domu. Nie traciła czasu. Z czeluści szafy wyciągnęła stary plecak. Zapakowała niezbędne rzeczy. Zrobiła kilka kanapek. Termos napełniła kawą. Weszła do łazienki. Stanęła pod strumieniem chłodnej wody. Ze słoiczka zaczerpnęła garść czarnego mydła. Roztarła w dłoniach. Czarną maź rozprowadziła na skórze. Czarne mydło, z zanurzonym liściem brzozy, poleciły jej koleżanki. Pachniało pięknie, nawilżało skórę i łagodziło podrażnienia. Czasem miała wrażenie, ze nie tylko te na skórze. Podkręciła mocniej strumień wody. Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty...zamruczała. Poczuła jak jej umysł, ciało i cała ona budzą się do życia razem z tą  wiosną, której nadejście zauważyła dopiero dzisiaj.  Zmęczenie ostatnich dni spłynęło z niej razem z czarnym mydłem. W głowie zakiełkowała myśl. Opinogóra! Muzeum romantyzmu z koncertami muzyki poważnej w tamtejszej oranżerii. Już dawno chciała to miejsce zobaczyć. Czemu nie wybrać się tam dzisiaj?  Wskoczyła w wygodne ciuchy i już wsiadała do auta. Jechała niespiesznie prowadząc  dialog z samą sobą. Wszak z mądrym człowiekiem warto czasem podyskutować. Zaśmiała się z własnego żartu. Gdy jechała gdzieś z Kacprem była skazana na słuchanie jego wymądrzania się i pomstowania na innych kierowców. Niemal każda ich wspólna podróż kończyła się awanturą bo ona zmęczona jego bezsensownym gadaniem albo się wyłączała albo po prostu zasypiała. W obu przypadkach efekt był taki sam. Nie słyszała pytań jakie jej zadawał więc nie odpowiadała. A brak  słuchacza doprowadzał jej męża do szału. Z czasem nauczyła się nie słyszeć również tego co wykrzykiwał opanowany dziwną do pojęcia wściekłością. Gdyby nie ta jej umiejętność wyłączania się na zawołanie znienawidziłaby go już dawno. A tak trwała przy nim latami. Mało, że trwała, ona go autentycznie kochała. I pewnie dlatego nie zauważała jakim jest egoistą. Zamyślona Justyna kątem oka zarejestrowała kogoś próbującego złapać okazję. Zahamowała z piskiem opon. Wrzuciła wsteczny. Nieznajomy biegł w jej kierunku. Ha ha - Kacper by się wściekł! - zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim obcy facet i jego plecak, równie mocno doświadczony co jej własny plecaczek, wtarabanili się do środka. Jej mąż nigdy ale to przenigdy nie zabrałby autostopowicza. - Jak się wybrałeś, człowieku, to idź, ale na mnie nie licz - zwykł mawiać. Nie rozumiała takiego podejścia. próbowała czasem wpłynąć na męża ale nic nie wskórała poza tym, że za każdym razem dowiadywała się jaką jest naiwną babą. Dlatego teraz, z uczuciem niewypowiedzianego tryumfu zwróciła się do nieznajomego. - Cześć! dokąd chcesz jechać?...spojrzała na faceta obok, który własnie zdjął z głowy czapkę z daszkiem, odsłaniając twarz...i w pierwszej chwili zamarła...Noga sama, bez jej woli, wcisnęła hamulec...Auto zakrztusiło się i ...zgasło. - Piotr? To Ty? Skąd...
- Skąd się wziąłem? - wszedł jej w słowo. Zwykle przychodzę tutaj łapać stopa. To dobre miejsce. Nie ma siły, żeby ktoś się nie zatrzymał. Ale skoro jesteś  to Ty, Justynko, to wielkie szczęście dla mnie. Uśmiechnął się do niej tak, że aż zrobiło jej się przyjemnie.
- Dokąd się wybierasz? - próbowała pytaniem zamaskować zmieszanie.
- A dokąd Ty jedziesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Obrałam kierunek Opinogóra, ale jak trzeba mogę Cię gdzieś podrzucić po drodze – zaproponowała
- Hmmm, zamyślił się Piotr. A mogę jechać z Tobą do tej Opinogóry? – Nazwa mi się podoba a planu podróży jak zwykle nie mam!

3 komentarze:

  1. No i jak zwykle... jestem zawiedziona. W takim miejscu kończyć? Nie wiadomo, czy za mną, czy przede mną najlepsze. Choć moim uwrażliwionym literacko nosem wyczuwam, że jednak dalej będzie jeszcze ciekawiej i jeszcze lepiej... Pisz, pisz... Podziwiam nieustająco! D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis
    Dzięki, będę odwiedzać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa jestem dalszego ciągu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń