Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 lipca 2019

Rabka festival. Notatki z podróży


Fot. B.C.
 W Rabce nie byłam od lat. Kiedyś wraz z dziećmi trafiliśmy do Rabkolandu. Wtedy radości było co niemiara. A teraz? Po latach zdarzyło mi się wrócić tu z powodów zawodowych. W tym kontekście był to nadzwyczaj miły powrót po latach. Pobyt udało się przedłużyć o czas nieformalno-prywatny. Pogoda była wymarzona. Z racji Międzynarodowego Festiwalu Literatury Dziecięcej, w różnych punktach miasta, sporo się działo, głównie dla dzieci wszak Rabka to Miasto Dzieci Świata, ale dla dorosłych też coś przygotowano.  Korzystaliśmy z tych atrakcji z przyjemnością. Biblioteka skusiła nas spotkaniem z fantastyczną Katarzyną Ryrych i książkami z jej autografem. Altana "Pod grzybkiem" w Parku Zdrojowym przyciągnęła bajką na dobranoc. Fajnie było słuchać fragmentów książek czytanych przez osoby znane z telewizyjnych ekranów, czytał m.in. Jerzy Stuhr. W amfiteatrze zasłuchaliśmy się w akordeonowych wariacjach. W końcu zrobiło nam się zimno i zgłodnieliśmy. Restauracja zdrojowa zaskoczyła nas  zamkniętymi na głucho drzwiami.  A na zegarze była zaledwie 20.15. Co jest? - Burczeliśmy pod nosem. Ale co tam, taka mała niedogodność nie mogła popsuć nam humorów na wyjeździe.  Powędrowaliśmy zatem po stromych schodach za głosem muzyki do tańca. Sala była wypełniona po brzegi. Bufet, pamiętający dawne, kryzysowe czasy, poza uśmiechem obsługi, miał niewiele do zaoferowania. Cóż. Takie widać panują tutaj zwyczaje. Przyjechaliśmy z wizytą - trzeba się dostosować. Zatańczyliśmy na rozgrzewkę. Muzyka w stylu disco polo zagłuszyła burczenie w brzuchu. Dobre i to. Spacerowym krokiem powędrowaliśmy w kierunku Wiosny! Tam obiecywano nam, że obudzi nas do życia...

sobota, 20 lipca 2019

Szpinakowe eksperymentowanie. Zupa mniam!

Fot. B.C.
Przez wiele lat wierzyłam na słowo tym wszystkim, którym szpinak kojarzył się z zieloną breją, którą rodzice próbowali ich karmić w dzieciństwie, tłumacząc że to zdrowe. Szpinak był dla nich największą zmorą młodych lat.  Miałam szczęście nie doświadczyć szpinakowej traumy. Moi rodzice byli pod tym względem liberalni. Nie odwracam więc głowy z wyrazem wstrętu na twarzy na sam dźwięk słowa "szpinak". Warto wykorzystać nieocenioną wartość odżywczą i zdrowotną szpinaku: http://www.medonet.pl/zdrowie,szpinak---wlasciwosci--dzialanie--sposob-przygotowania,artykul,1730861.html 
Ta kontrowersyjna roślina zagościła w naszym przydomowym ogródku warzywnym wiele lat temu, po trosze za sprawą pani Wandy, cudownej kobiety. Bywało, że w drodze z Lublina wstępowałam w odwiedziny do Wandy i Jana, mieszkających jeszcze do niedawna w Żabiej Woli. Wanda, jako najlepsza gospodyni, nigdy nie dała się zaskoczyć. Na utrudzonego podróżą gościa  zawsze czekało coś pysznego. Raz był to quiche (czyt: kisz), danie z kuchni francuskiej, ze szpinakiem własnie i łososiem. Pychota! Poniekąd dlatego szpinak ciągle wywołuje u mnie kulinarną ciekawość. Mam go pod dostatkiem więc eksperymentuję, wykorzystując do tworzenia najróżniejszych dań. Były już koktajle, makarony, zapiekanki, naleśniki, sosy, pierogi. Nigdy dotąd nie pokusiłam się o przygotowanie zupy ze szpinaku. Aż do dzisiaj!