Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 marca 2016

Kasza jaglana. Drobna rzecz a ile możliwości?!

Kasza jaglana na sypko. Fot. B.C.
Kaszę jaglaną pamiętam z dzieciństwa. Babcia Marianna podawała ją często w postaci zupy mlecznej na śniadanie lub na kolację. Dziadek Jan uprawiał proso, z którego owa kasza powstaje, dlatego kaszy jaglanej w domu dziadków było zawsze pod dostatkiem. Babcia przyrządzała z niej farsz do pierogów, piekła drożdżowe ciasta w najprawdziwszym chlebowym piecu. Uwielbiałam grubo ukrojone rumiane pajdy wypełnione słodkim nadzieniem z kaszy i sera popijane mlekiem z pianką prosto od krowy! Ach...to były czasy! Proste jedzenie! Proste, radosne i beztroskie życie dziecka, spędzającego wakacje na wsi, u dziadków. Wtedy buntowałam się przeciwko temu...teraz wspominam z sentymentem...Kaszę jaglaną, w wersji na słodko, gotowała czasem moja Mama. Posypana cukrem smakowała wybornie. Później, na długie lata, gdzieś zgubiłam ten smak, dorosłam i znowu smak dzieciństwa powrócił. Kaszę jaglaną odkrywam na nowo, wykorzystuję we własnej  kuchni. Czerpię inspirację z życia i doświadczeń innych, sama też eksperymentuję. Tutaj: http://smaczne-zdrowe.blogspot.com/2014/06/kasz-jaglana-na-sypko.html zaprowadził mnie Przyjaciel i pokazał fantastyczny przepis na kaszę jaglaną, ugotowaną  na sypko. Przepis bardzo prosty i nadzwyczaj szybki. Przygotowałam kaszę według zaczerpniętego przepisu, najpierw ogrzewałam ją w suchym garnku, mieszając drewnianą łyżką, gdy zaczęła wydzielać intensywny zapach, zalałam ją wrzątkiem i gotowałam ok. 10 min, mieszając od czasu do czasu, następnie dodałam odrobinę masła i szczyptę soli. Po czym, starym zwyczajem, przejętym od mojej Mamy, pozwoliłam kaszy wygrzewać się pod ciepłym kocem. W międzyczasie przygotowałam zwykłe mielone a także najprostszy sos śmietanowo-czosnkowo- koperkowy. Proporcje składników sosu jak zwykle ustaliłam "na oko" czyli pół na pół śmietana i jogurt naturalny, czosnek przeciśnięty przez praskę i szczypta drobno posiekanego koperku. Wymieszać i gotowe! Nieprawdopodobnie sypka kasza jaglana ozdobiona kleksami sosu, kotlet, ogórek kiszony (z domowej spiżarni, nie ze sklepu!) i... w pół godziny obiad gotowy! Odrobina sosu podkreśliła, zaostrzyłaa nieco delikatny smak kaszy...Kasza jaglana w wersji na słono i na sypko to mój debiut kulinarny...zachwyciłam się...Taka drobna rzecz a tyle możliwości!
Uwagi na marginesie: mięsko drobiowe zdecydowanie lepiej komponowałoby się z delikatnością  smaku kaszy jaglanej...Tak myślę!

sobota, 12 marca 2016

Latte fiołek

Latte fiołek. Fot. JP
Obok fiołka bądź Fijołka nie przechodzę obojętnie. Darzę je osobistym sentymentem. Pewnie dlatego mój wzrok zatrzymał się na kawiarnianej reklamie. "Latte fiołek" poruszyło i skusiło skutecznie! Taką kawę, serwuje jedna z sandomierskich  kawiarenek, w bocznej uliczce tuż przy Rynku. Ponieważ oprócz zasuszonej gałązki (bliżej niezidentyfikowanej rośliny) na próżno szukałam smaku syropu fiołkowego w zwyczajnym latte dlatego nawet nie zapamiętałam nazwy owej kawiarenki. Pomimo braku powalających  walorów smakowych  "latte fiołek" będzie mi się kojarzyło z wygodną kanapą i rozmową z Przyjacielem, taką od serca!
Za to w wirtualnej przestrzeni znalazłam bloga: http://katerina2804.blogspot.com/2013/04/syrop-fiokowy.html a w nim recepturę przyrządzania syropu fiołkowego. I teraz z niecierpliwością czekam aż zakwitną fiołki!

niedziela, 6 marca 2016

Gdzie Ci mężczyźni...?

Od samego rana w mojej głowie rozbrzmiewa piosenka sprzed lat ale jakby ciągle aktualna...Śpiewała ją niezapomniana Danuta Rinn...
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, mmm, orły, sokoły, herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy!? 

Wczoraj uczestniczyłam w takim, nieco wcześniej urządzonym, święcie kobiet. Sobotnie popołudnie to dobry czas na świętowanie, na małą nagrodę za cały tydzień pracy. Jak się dobrze poszuka to możliwości ku temu jest na prawdę całkiem sporo, również takich które nie wymagają posiadania szeleszczących "drobnych" w kieszeni.  Wydarzenie w Centrum Kultury gdzieś na Lubelszczyźnie, pomyślane jako swoista podróż w czasie do: sukienek w grochy, rajstop i goździków, które obowiązkowo otrzymywały kobiety 8 marca w dniu swojego święta, do octu, musztardy i pasztetowej na półkach sklepowych, do szarości wokół...Podróż bardzo zabawna bo obserwowana  z perspektywy czasu, wykreowana na potrzeby chwili.  Ale, ale...zagalopowałam się...
Nie o realiach PRL-u rzecz miała być ale o mężczyznach! Uderza mnie to i zastanawia mocno już od dawna...Okazja i możliwość sama pcha się w ręce, ogłoszenia i plakaty  aż biją po oczach! Żona czy przyjaciółka mimochodem wspomina o: koncercie, spotkaniu, wydarzeniu, święcie w miejscowym domu kultury, bibliotece, muzeum, kawiarni...Wstęp wolny, atrakcje zapewnione, łącznie z kawą i ciastkiem...Tylko korzystać! A mężczyzna jeden, drugi, dziesiąty - nic! Zero reakcji! Jakby ogłuchł? Jakby stracił umiejętność rozumienia słów? Zastanawiające! Dlaczego? Dlaczego gdy jest okazja sprawić tej drugiej połowie radość, pobyć z nią w innych niż domowe okolicznościach, może też  spotkać z przyjaciółmi, "liznąć nieco kultury". Przy okazji samemu się rozerwać  i jeszcze, co zapewne dla wielu nie jest bez znaczenia, nie uszczuplając przy tym prawie w ogóle zasobów portfela... Dlaczego ów Pan X, Y czy Z nie chce takiej okazji uchwycić, wręcz wykorzystać, zyskując sporo w zamian? Próbowałam podpytywać znajomych mężczyzn...to co mówią to, moim zdaniem,  zwykłe wykręty. Argument o braku środków odpada na starcie bo sporo wydarzeń jest bezpłatnych. Brak czasu też mnie nie przekonuje bo jeżeli w sobotnie popołudnie czy w niedzielę nie ma czasu na pielęgnowanie relacji to znaczy, że nie ma go w ogóle, a to już jest przykra konkluzja i pierwszy krok do...wiadomo! Cóż, zagadka pozostaje zagadką a ja jak nie rozumiałam tak nie rozumiem nadal!
Uwagi na marginesie: moje dociekania nie wykluczają istnienia mężczyzn...takich prawdziwych...mmm...! Oni są! W mniejszości co prawda ale są!!!!