|
Fot. B.C. |
Jadzia zaskakuje mnie przy każdym spotkaniu. Raz jest to spotkanie z książką w tle, innym razem warsztaty z tworzenia lapbooków, wspominki przy ognisku albo...smaki właśnie. Życzliwością, uśmiechem i otwartością na innych ludzi ona i jej mąż budują wokół siebie przyjazną przestrzeń, w której chce się przebywać. Dlatego zajechaliśmy jednego razu z wizytą. Nie sposób było przejeżdżać tuż obok i nie odwiedzić dawno niewidzianych przyjaciół. Doświadczamy staropolskiej gościnności. Na stole pojawiają się różne smaki, m.in. już dawno przeze mnie zapomniana parzybroda. Czasem gotowała ją babcia. Ale to było tak dawno... To jest pyszne! Wymiatamy całą michę błyskawicznie.
Do domu wracamy zaopatrzeni w przepis, taki na oko. Oto on:
- 5-6 ziemniaków ugotować w lekko osolonej wodzie
- 1/2 główki kapusty, poszatkować i ugotować. Jadwiga przyrządza parzybrodę zazwyczaj przy okazji przygotowywania gołąbków bo wtedy zostaje jej trochę liści kapusty
- cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć na maśle, doprawić mieloną papryką i majerankiem
- boczek pokroić i wysmażyć chrupiące skwareczki
- przyprawy: sól, pieprz, zioła prowansalskie, vegeta, ewentualnie inne według własnych upodobań
Ziemniaki odcedzić, kapustę odsączyć z wody, dodać przyprawy i wszystko razem utłuc tłuczkiem do ziemniaków. Dodać skwareczki, wymieszać. I danie gotowe. Jeszcze lepiej smakuje następnego dnia. Parzybroda odsmażona na patelni.... Mmmmniam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz