Charakterystyczny gwizd komórki, oznajmiający nadejście smsa zadziałał jak budzik. Jego treść również. Przyjaciel napisał: "czy wiesz, że dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Pisarza? Wstawaj, napisz coś i świętuj!". Aga zadumała się przez chwilę nad treścią wiadomości...Pisarka ze mnie żadna - pomyślała, ale... napisać w tym dniu coś mogę. Tym bardziej, że jest sobota. Dzień, teoretycznie wolny od pracy. Tej zawodowej, prace domowe miały w nosie wolny dzień i domagały się ich wykonania właśnie dzisiaj. Przeciągnęła się leniwie a potem jakby dostała energetycznego kopa wyskoczyła z łóżka. W kuchni znalazła przygotowaną przez Mamę owsiankę. W sam raz na śniadanie. Automatycznie odfajkowywała niezbędne czynności, jedno pranie wyciągnęła z pralki i rozwiesiła na strychu, drugie włożyła do pralki, po czym jak zawodowa czarownica odpaliła turbo miotłę żeby przepędzić pająki i rozprawić się z kotkami kurzu. ...Wtem do jej uszu doleciało charakterystyczne bim bam...Dzwonek u drzwi wdarł się w sobotni rytm. Pobiegła otworzyć. Za drzwiami stał uśmiechnięty Jan. A ona w wyciągniętym dresie, nieumalowana, z włosami w nieładzie...
- Przyjechałem zamocować Ci umywalkę w łazience bo boję się, że któregoś dnia spadnie Ci na stopy.
- Wejdź, proszę. Mocno zaskoczona Aga otworzyła szerzej drzwi wpuszczając gościa do wnętrza domu. Napijesz się kawy? - zapytała prowadząc go do kuchni. Taki był układ mieszkania. Kuchnia była jego sercem. Nie sposób było wejść do domu nie wstępując do kuchni. Może trochę to dziwne ale w jej domu tak było i już.
- Marze o kawie - odpowiedział i wręczył jej paczuszkę. Poczuła delikatną nutę przypraw korzennych .
- Piernik - ni to zapytała, ni stwierdziła Aga. Nie mów, że sam upiekłeś? - dodała
- Sam, i owszem, ale kupiłem. Jan roześmiał się serdecznie.
Aga podała kawę i pokrojony piernik. Rozmowa o wszystkim i o niczym szybko dobiegła końca. Wszelkie uprzejmości stosowne w takiej sytuacji zostały wymienione...
- Opowiedz mi o swoich planach względem mojej łazienki - zażądała Aga
- Jan roztoczył wizję drobnych napraw. Na początek zlikwidujemy tę - wybacz - brzydką dziurę przy wannie, poprawimy gniazdko bo za bardzo wystaje ponad płytkami, no i ustabilizujemy umywalkę. A potem zobaczymy...Aga wpatrywała się w niego swoim błękitnym spojrzeniem, aż zamilkł, tracąc ciut z pewności siebie, z którą przekroczył próg tego domu.
- Zgadzam się - odpowiedziała krótko Aga a on ze świstem wypuścił powietrze.
- Już się bałem, że mnie wyrzucisz!
- Jak zamierzasz to zrobić? - odpowiedziała jej cisza. - Niech Cię o to głowa nie boli! - Aga sama odpowiedziała na pytanie, które przed chwilą zadała. Popatrzył na nią tak, że aż musiała spuścić wzrok żeby się nie zaczerwienić.
- Nie chciałem tego w ten sposób powiedzieć bo to byłoby niegrzeczne ale tak, masz rację. Zdaj się na mnie a będziesz zadowolona.
Na coś takiego Aga czekała od lat. Od dawna marzyła o chwili kiedy ktoś zdejmie z niej choć trochę codzienności, z którą, co tu kryć, ona, kobieta, bądź co bądź, samodzielna, zupełnie sobie nie radziła. Nie potrafiła wywijać wiertarką ani innymi skomplikowanymi narzędziami jak niektóre jej koleżanki. Dlatego jej dom był, delikatnie mówiąc, zapuszczony i aż prosił o dotyk męskiej ręki. Jan był przygotowany na wszystkie ewentualności. Przywiózł wielką torbę najróżniejszych narzędzi, śrubek, klejów i...śliczne, białe drzwiczki, które miały zastąpić, rzeczywiście, okropną dziurę wielkości sporej płytki w obudowie wanny. Aga nie bardzo wyobrażała sobie jak Jan zamierza je tam zamocować. Ale co tam, powiedział żeby ją o to głowa nie bolała to nie będzie. W końcu, gorzej niż do tej pory w jej łazience już być nie może. Pozwoliła mu robić co uważa. Ufała mu. Tak po prostu. Bez zastrzeżeń i bez żadnego "tak, ale...". Sama zaś zasiadła do komputera. Dzień pisarza trzeba jakoś zaakcentować. Nie miała nic przeciwko temu żeby mężczyzna kręcił się po jej domu i poprawiał to co wymagało naprawy. Ona w tym czasie mogła oddać się jednej z ulubionych czynności - pisaniu. Poczuła ulgę jakiej od dawna nie czuła. Jakby ktoś zdjął z jej pleców ciężar. Palce same śmigały po klawiaturze. Słowa wylewały się z jej umysłu i układały w zdania. Zza ściany dobiegał odgłos wiertarki. Brzmiał jak najpiękniejsza muzyka. Było tak normalnie. A do normalności Aga tęskniła odkąd pamięta...
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Łączna liczba wyświetleń
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzień Pisarza powiadasz...
OdpowiedzUsuńPrzestańże używać tych - "prawie", "takie sobie" i innych.
To naprawdę jest dobre.
Uwierz w to wreszcie. I - świętuj :)