Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 marca 2018

Pieczone buraki. Historii z czerwonymi butami w tle odcinek szósty

Fot. B.C.
Mmmmm....Kamila przeciągnęła się rozkosznie. Przez trzy ostatnie dni niemal nie wychodziła z łóżka. Odespała chyba wszystkie zaległości  z ostatnich miesięcy. Może nawet wyspała się na zapas. Jeżeli to możliwe. Czuła, że już czas wygrzebać się z legowiska, posprzątać, zmienić pościel, wywietrzyć mieszkanie i zjeść coś dobrego. Zupa krem z pieczonych buraków! Już dawno chciała sprawdzić jak smakuje. No to do dzieła! Kamila wskoczyła w ulubiony dresik i pobiegła do piwnicy po buraki. Umyła je i wstawiła do piekarnika. Zabrała się za porządki: zmieniła pościel, wyniosła do kuchni i umyła całą baterię kubków, które zgromadziła  na nocnej szafce. Te trzy dni były jak życie w jakimś innym wymiarze, wyłączyła myślenie i wcisnęła przycisk "regeneracja", spała, piła herbatki, zjadała coś prostego co nie wymagało specjalnych przygotowań, najczęściej kanapkę, i znowu spała. Nie zdawała sobie sprawy, że intensywna praca w ostatnich miesiącach aż tak ją wyczerpała. W sumie, to może i dobrze się stało. Nie chciała zwolnienia, nawet była zła na nadgorliwość tej młodej lekarki, która uparła się żeby zrobiła sobie kilkudniową przerwę w pracy.  Tymczasem okazuje się, że bardzo potrzebowała odpoczynku. Dzisiaj czuła wdzięczność dla tej lekarki. Musi jej podziękować. Piotr na pewno ma do niej kontakt.


Kamila porządkowała swoją przestrzeń, przywracała jej harmonię i rozmyślała o wydarzeniach ostatnich dni. Jej myśli biegły do faceta w błękitnej koszuli, który wpadając na nią na ulicy, nieświadomie zafundował jej tydzień odpoczynku. Już dawno nie doświadczyła takiej troski ze strony mężczyzny. Było to bardzo przyjemne. Zawiózł ją do szpitala, był tam z nią przez cały czas, autentycznie się o nią martwił i było mu przykro że przez niego ona cierpi. Odwiózł ją do domu. Nawet jeżeli była to zwykła uprzejmość to i tak dobrze byłoby mieć kogoś takiego w gronie przyjaciół. Kamila, przyjaciół miała niewielu. Na palcach jednej ręki mogłaby wymienić osoby, które tak nazywała. Przyjaźń była dla niej czymś wyjątkowym i bardzo cennym. Dbała o nią. Z kuchni dobiegał zapach pieczonych buraków.Mieszkanie zaczynało wyglądać przyzwoicie. Jeszcze tylko szybki prysznic i można się zabierać za gotowanie. Kamila mistrzynią kuchni nigdy nie była ale od czasu do czasu lubiła poszaleć w kuchni, poeksperymentować i posmakować czegoś nowego. A dzisiaj naszła ją nieodparta ochota na zupę. Proste danie, z buraków, które uwielbiała pod każdą postacią. Włożyła ulubiony fartuszek i zabrała się do pracy:
  • upieczone buraki (8 ich było) obrała ze skórki i pokroiła w grube plastry
  • 1 cebulę pokroiła i podsmażyła na oleju, pod koniec dodała 3 ząbki czosnku pokrojone w paseczki. 
  • przygotowała 1 litr bulionu
  •  przyprawy: liść laurowy, ziele angielskie, pieprz, sól, tymianek 
Wszystko razem wrzuciła do bulionu i gotowała kilka minut. Potem zblendowała.  Gotowy krem udekorowała uprażonymi płatkami migdałowymi. Fakt, podczas blendowania cała kuchenka została upstrzona buraczanymi kropkami w kolorze intensywnej czerwieni ale co tam ..dla zaspokojenia ciekawości smaku warto zaryzykować ponadprogramowe szorowanie kuchni.
Kamila czyniła ostatnie przygotowania do degustacji gdy zadźwięczał dzwonek u drzwi.
- Cholera jasna! - zaklęła pod nosem. Ludzie nie mają wyczucia za grosz - burczała drepcząc w stronę drzwi.

2 komentarze:

  1. Ależ jak miło będzie degustować ten smakowicie zapowiadający się buraczany krem w towarzystwie Piotra, bo to on zapewne stoi za drzwiami��

    OdpowiedzUsuń