W moim ogrodzie rośnie winogron...Wygląda pięknie a smakuje obłędnie. Dzisiaj mam fazę na przetwarzanie. W słoju dojrzewa już pigwóweczka, na półce w spiżarni stoją słoiczki z pigwą do herbaty. A ja testuję sok z winogron...
Metoda jest prosta, moja Mama w ten sposób przyrządza sok malinowy. Ale po kolei:
Winogron obrałam, umyłam, wrzuciłam do garnka z odrobiną wody na dnie. Zagotowałam. Potrzeba dosłownie kilka minut na wolnym ogniu żeby winogronowe kulki tracąc swój idealny kształt oddały aromat. Odstawiłam na kolejne kilka minut. Odcedziłam sok. Dodałam cukier, znowu na oko, a raczej do smaku. Zagotowałam. Gorącym sokiem napełniłam butelki (miałam kilka po soku Kubuś), odwróciłam do góry dnem żeby się szczelnie zamknęły. Gdy wystygną dołącza do apetycznej kolekcji w spiżarni. Moja córka na pewno się ucieszy gdy wpadnie na chwilę do domu i z pewnością pyszny sok pojedzie razem z nią na drugi koniec Polski. Tak na prawdę nie chodzi tu o sam sok ale bardziej o radość eksperymentowania, o smakowe sprawianie przyjemności sobie i bliskim. To też taka próba zamknięcia w szklanych naczyniach letnich i jesiennych wspomnień...Zimą rozgrzeją, przywołają uśmiech...Mam taką nadzieję...
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz