Gdy ginę w ramionach kochanego mężczyzny cała staję się... spokojem, którym emanuje każda cząstka mojego ciała, każdy nerw, każda myśl. Bezcenne!
I kobiety, i mężczyźni w "tych sprawach" marzą o trzęsieniu ziemi, o czymś niesamowitym, takim naj...naj... W sumie nic dziwnego. W literaturze, która niemal wylała się spod piór różnego autoramentu pisarzy i pisarek, ośmielonych publikacją "Pięćdziesięciu twarzy Grey'a" facet ma być w ciągłej gotowości a kobieta, nie dość że traci rozum na sam jego widok, to jeszcze pozwala się totalnie zniewolić, staje się uległą aż do bólu!
Jak to się ma do przeciętnych: pani i pana Kowalskich? Ano nijak! Po pierwsze przeciętny Kowalski w ciągu dnia jest tak zabiegany, zapracowany, zajęty zarabianiem na chleb, że wieczorem pada na pysk. Podobnie pani Kowalska, która oprócz pracy zawodowej musi jeszcze zająć się domem i dziećmi. O ile, wieczorem się nie pokłócą, bo ktoś znowu o czymś zapomniał, czegoś nie zrobił a przecież obiecał...to...w najlepszym wypadku, zasną w jednym łóżku. O "słodkim wariactwie" każde śni swój własny sen.
Zastanawiające, gdzie jest albo gdzie się zagubiła miłość okazywana każdego dnia w sposób zwyczajny. Ot, buziak na dzień dobry, słodki sms w ciągu dnia, łapka w łapce na spacerze, prosta kolacja z najzwyklejszą rozmową o tym jak minął dzień, o czym oboje Kowalscy marzą - schodzi na dalszy plan! A nawet jeżeli jest, jeżeli jeszcze się tli to ukrywa się ją tak żeby nikt nie miał do niej dostępu. No bo o czym tu mówić, czym się chwalić? A tak na prawdę w tej niby zwyczajności tkwi tajemnica. To czułość, delikatność, przywiązanie, oddanie, uśmiech znaczą więcej niż jednorazowa "ostra jazda".
Zachodzę w głowę, szukając odpowiedzi na pytanie: jak to jest z tą miłością w codziennym życiu? Gdy rzeczywistość, często skrzecząca przytłacza? Gdy wokół piętrzą się problemy, najróżniejsze, z pracą, dziećmi, pieniędzmi? Gdy frustracja rodzi frustrację? Jak w tym zamęcie zachować to co między dwojgiem ludzi piękne? Jak chronić, podsycać, rozpalać uczucia i więzi? Niestety, nie znajduję gotowej recepty. Każdy, komu zależy musi sam szukać sposobów, najczęściej metodą prób i błędów. Pod warunkiem, że obojgu wystarczy sił, chęci i energii do tego żeby zabiegać i dbać o to co najważniejsze...
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Łączna liczba wyświetleń
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz