Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 6 lipca 2015

Zaskoczona brakiem uprzejmości w Jakubowej Izbie

Żeby talerz z gotową do spożycia potrawą mógł stanąć przed kimkolwiek,  klientem restauracji, domownikiem, potrzeba czasu...wiem to i rozumiem...Nie mieści mi się w głowie natomiast fakt, że w restauracji -  nie byle jakiej bo rekomendowanej przez miesięcznik Forbes jako  "Najlepsza karczma w Polsce 2013 r." - na  szklaneczkę napoju chłodzącego trzeba czekać pół godziny (z zegarkiem w ręku). Ale po kolei...5 lipca 2015 r. w niedzielę podróżowaliśmy we troje, ponad 30 stopniowy upał nie był w stanie popsuć nam humorów. Tylko głośne burczenie dające się słyszeć z różnych części auta przypominało, że czas się zatrzymać na popas...Na trasie Warszawa-Lublin, przed Rykami jest miejscowość o nazwie Niwa Babicka, a tam  swojska karczma Jakubowa Izba ... Mieliśmy dobre wspomnienia z tego miejsca. Przed rokiem, dwukrotnie zatrzymywaliśmy się tutaj na posiłki, raz na śniadanie a innym razem na kolację. Swojskie wnętrza, przemiła obsługa i smaczne jedzenie utkwiły w pamięci. Do takich miejsc chętnie się wraca...Tym razem to nie był ani udany ani tym bardziej miły powrót...Kelnerka bardzo się o to postarała.  Zamówiłam grilowaną pierś kurczaka, ziemniaczki opiekane, mizerię i perłowy napój.  Kelnerka zaprosiła mnie do skorzystania z barku sałatkowego, twierdząc że tam też znajdę mizerię. Kolega wybrał z karty karkówkę grilowaną w sosie borowikowym i zsiadłe mleko; koleżanka tylko zsiadłe mleko, najwidoczniej nie była głodna...Dopiero później okazało się, że miała nosa! Po kilku minutach ta sama kelnerka przyniosła sztućce w koszyku i talerzyk dla mnie na mizerię, gestem wskazała barek sałatkowy. Udałam się we wskazanym kierunku dzierżąc w dłoniach talerzyk...moim oczom ukazał się żałosny widok, w lodówce, na dnie jednego z bemarów (pojemników na sałatki), w którym sądząc po śmietanowym płynie na dnie powinna być mizeria na próżno szukałam  plastrów ogórka...inne bemary z resztkami kapusty niemal wołały "umyj i napełnij mnie!". Po jakimś czasie owe błagania dotarły również do obsługi. Wróciłam nieco zirytowana do stolika. Seria dowcipów, opowiedzianych na przemian przez Dorotę i Roberta, rozpędziła na cztery wiatry drobne rozdrażnienie. Postanowiłam zamienić  mizerię na bukiet warzyw. Sporo czasu upłynęło zanim coś zaczęło się dziać wokół naszego stolika...Inna kelnerka przyniosła zamówione przez naszą trójkę dania... Najwidoczniej miałam kulinarnego pecha...zamiast grilowanej piersi, przyniesiono mi panierowaną...zaprotestowałam, więc pani bez słowa zabrała danie...Tym razem niemal błyskawicznie, jak spod ziemi, tuż przede mną  wyrosła kelnerka przyjmująca zamówienie, z kamienną twarzą i świętym oburzeniem w głosie powiadomiła mnie, że zamówiłam pierś panierowaną bo ona tak usłyszała...a jak chcę grilowaną to będę musiała  poczekać 20 minut.  W takim razie trudno, zjem pierś panierowaną, powiedziałam. Nie jestem przecież człowiekiem konfliktowym i nie będę dziewczynie robiła kłopotu no bo co ona zrobi z tym daniem? Równie błyskawicznie i bez słowa, (a jakże! taki widać styl kelnerski!), talerz z nieszczęsną piersią  wylądował przede mną... i tylko do pleców kelnerki zdążyłam wymamrotać ironiczne, "dziękuję i przepraszam" zaś pytanie  "a co z zamówionym napojem? "  zawisło gdzieś pod sufitem... Minęło kolejnych kilka minut zanim napełniona szklanka wylądowała, bynajmniej nie przede mną, tylko na środku stołu...Znowu bez słowa...Generalnie jestem spokojnym człowiekiem, nie robię problemów dla zabawy, nie czepiam się, staram się brać poprawkę na zwykłe ludzkie zmęczenie. Fakt, w tym dniu klientów było sporo a więc i obsługa miała prawo być zmęczona. A mnie zachciało się  wraz z przyjaciółmi miło spędzić czas w wyjątkowym  miejscu, posilić się, ugasić pragnienie i na koniec zostawić pieniądze...Zapewniam, że nie będziemy się więcej naprzykrzać, w najbliższym czasie nawet siłą nie damy się tam zaciągnąć...A szkoda! Moi przyjaciele zgodnie orzekli, że pomijając cała resztę przynajmniej zsiadłe mleko było pyszne ( 4 zł. za filiżankę), niemal jak u babci na wsi. Z żalem stwierdzam, że ja go nie próbowałam więc mnie pozostał niesmak związany z bylejakością obsługi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz