Kryształowa karafka, a w niej złoty płyn...rozlany do kieliszków wydziela przyjemny aromat...rzadko kto potrafi go zidentyfikować. A gdy wymieniam główny składnik każdy kręci głową z niedowierzaniem, że ze zwykłego "bzioku"...ups! z czarnego bzu można zrobić coś tak pysznego! Pomysł wraz z próbką napoju przyniósł kiedyś nasz regionalny Król Nalewek, pan Wiesiek! No i się porobiło! Zaraził mnie i jeszcze parę innych osób pasją wytwarzania... próbowania...ulepszania... smakowania! Początkowo testowaliśmy co tylko się dało! Teraz nieco zbastowaliśmy bo to jednak dość kosztowne hobby. Każdy przygotowuje coś extra, co najbardziej urzeka jego własne podniebienie... Tę konkretną nalewkę przygotowuję ze względu na jej nieocenione walory zdrowotne, na przeziębienie jest po prostu idealna! Kieliszeczek przed snem działa lepiej niż niejeden medykament. Przyrządza się ją najczęściej w czerwcu bo wtedy kwitnie czarny bez...z nadejściem jesiennych chłodów w spiżarni czeka gotowe lekarstwo!
Oto przepis na nalewkę z kwiatu czarnego bzu:
50 kiści (baldaszków) kwiatu czarnego bzu, zerwanych w okresie kwitnienia, w pogodny dzień, np. taki jak dzisiaj
trzy cytryny, w tym dwie dobrze wyszorować i pokroić w plastry; jedną obrać ze skórki i również pokroić w plastry.
Przygotować syrop z 1,5 litra wody i 1 kg cukru, wystudzić
Kwiaty pozbawione łodyg włożyć do słoja, przekładając je plastrami cytryn. Zalać zimnym syropem. Odstawić na 2-3 dni w chłodne miejsce. Następnie sok zlać filtrując przez gazę, dodać 1 litr spirytusu, sok z trzech limonek. Głębię smaku tego wyjątkowego trunku uzyskuje się dzięki dodaniu startego korzenia arcydzięgla w proporcjach: pół łyżeczki na litr nalewki. Odstawić na miesiąc, co jakiś czas wstrząsając słojem. Po czasie wstrząsów odstawić jeszcze na miesiąc żeby nalewka się "uspokoiła" czyli sklarowała. Po czym odcedzić znad osadu, osad przefiltrować przez bibułkę...ja używam zwykłego ręcznika papierowego...i połączyć z nalewką. Tak przygotowana powinna dojrzewać przez kolejny miesiąc...ale jak każda nalewka im starsza tym lepsza...!
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz