Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 stycznia 2018

Pomiędzy dobrem a podłością

Sobotni wieczór, ciepło domu, kubek rozgrzewającej herbaty z imbirem, pigwą, goździkami, plastrem pomarańczy i sokiem malinowym, do tego  książka ulubionej ostatnio autorki. A w perspektywie niedziela i tak bardzo upragnione "nic nie muszę". Powoli pozbywam się napięć minionego tygodnia, uspokajam się i wyciszam. Dobrze mi tak...Patrzę na projekt kuchni, wykonany fachową ręką mojej Pani Inżynier, speca od projektowania mebli. Zamykam oczy i wyobrażam sobie niedzielne śniadanko w takiej kuchni, widnej, z jasnymi meblami i piecem kaflowym, na którego wyburzenie się nie zgodziłam. Ten piec  to taki symboliczny łącznik pomiędzy tym co było a tym co jest teraz. Strażnik ciągłości...trwania... Dobrze jest się otulić domem, schować w nim przed światem. Świat jednak nie daje się tak łatwo odstawić na boczny tor. Zaglądam na stronę przyjaciół z jednej z podlubelskich wsi. Darzę to miejsce wielkim sentymentem bo jeszcze do niedawna była to wieś, w której mieszkańcy potrafili zgodnie, ramię w ramię  razem ubarwiać wspólną rzeczywistość. Coś się jednak stało niedobrego, coś się popsuło....Bezinteresowność, pasja społecznikowska, chęć działania dla dobra wspólnego, pragnienie pokazania  innym tego ich małego skrawka świata jako ciekawego miejsca, opisywanie, dokumentowanie, utrwalanie  przeszłości przed zapomnieniem - tak bardzo komuś się nie spodobały, że postanowił tę lokalną inicjatywę w postaci strony internetowej zrównać z ziemią. Tak sobie myślę, jak bardzo trzeba być emocjonalnie ubogim, żeby całą swoją ponadprzeciętną inteligencję, wiedzę i umiejętności zamieniać w trujący jad, wytwarzany przeciwko grupie ludzi, którzy oddają serce swojej miejscowości bo zwyczajnie, tak po ludzku kochają to miejsce. Dobro jest zbyt delikatne, zbyt szlachetne żeby mogło stawać do walki wręcz z podłością. W końcu jednak i tak zwycięży!  A podłość będzie musiała, z podkulonym ogonem i brzemieniem wstydu, uciekać tam gdzie pieprz rośnie. Wierzę w to z całej siły!

2 komentarze:

  1. Tak, jak w przysłowiu: „łyżka dziegciu beczkę miodu zepsuje”. Coraz częściej takim dziegciem bywa Internet, wykorzystywany przez wszelkiej maści frustratów jako narzędzie do walki z drugim człowiekiem. Świat rzeczywisty kontra świat wirtualny – trudna rywalizacja, w której płacimy za postęp cywilizacyjny. Dawniej, żeby zaistnieć w społeczeństwie, trzeba było dokonać czegoś niezwykłego, teraz wystarczy zamknąć się w czterech ścianach i pochylić nad klawiaturą. Przynajmniej niektórym tak się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana B.
    Tutaj należałby się cały elaborat o tym, że ludziom z tego dobrobytu to się w głowach poprzewracało. I że wydaje się im, że są niewidzialni i anonimowi. Guzik z pętelką. Zazwyczaj wiadomo, kto robi krecią robotę - i kto sypie piasek w oczy, wyręczając tym wiatr. Zwykle też doskonale udaje, że o niczym nie wie i razem z innym i krzyczy: łapaj złodzieja.
    Wiem i Ty wiesz, że to nie są pojedyncze przypadki. Tak bywa. I całą siłą woli należy wierzyć, że to ne stanie sie normą i uzusem społecznym.

    OdpowiedzUsuń