2017 - przypadkowa kombinacja cyfr 2, 0, 1, 7 czy ważna data, pod którą kryje się COŚ? Cokolwiek by to nie było i jakby to nie nazwać zapamiętam to na długo z kilku powodów. Oto niektóre z nich.
Powód nr 1
Mam za sobą debiut, literacki, zbiorowy - to fakt, ale jednak debiut! Niejako przy okazji dostałam w prezencie coś czego nie da się przedstawić w żadnej ze znanych mi jednostek miar. Cóż to takiego? To szczególny rodzaj bliskości i zażyłości, to delikatna jeszcze nitka przyjaźni, to porozumienie, zrozumienie i pragnienie żeby sięgać wyżej - tam gdzie dotąd nie miało się odwagi zapuścić...
Na kiermaszu przedświątecznym widziałam świecące kolorowym światłem zabawki. Sprzedawca mówił, że są to miecze mocy. Zapatrzyłam się na nie i zamyśliłam nad moim osobistym mieczem mocy. Zderzenie z pisarką Moniką A. Oleksa to było to! Tak - zderzenie. Zwykłym spotkaniem "tego czegoś" z całą pewnością nazwać się nie da. Monika jest jak klucznik, który nosi przy sobie klucze do serc ludzi. Z potężnego pęku bezbłędnie wybiera ten właściwy. Jak ona to robi? Zastanawiam się po raz kolejny... Z odmętów zamyślenia wyrywa mnie zniecierpliwiony głos sprzedawcy.
- To ile mieczy zapakować?
- Dziękuję, odpowiedziałam zawstydzona, odłożyłam najładniejszy, błękitny miecz mocy i odeszłam odprowadzana niechętnym wzrokiem człowieka, którego właśnie pozbawiłam zarobku.
Powód nr 2
Córka, która tak naprawdę nie jest moją córką. Jak to możliwe? Jestem szczęściarą mam dwie córki. Tę prawdziwą, moją, kochaną, cudowną i tę wprawdzie nie moją, ale bliską mojemu sercu, którą traktuję jak moją własną, młodszą córkę. Obie, to śliczne, młode kobiety o nadzwyczaj dojrzałym spojrzeniu na świat. Patrzę na nie i nie mogę się nadziwić jak to możliwe, że są.
Ale jest to fakt podobnie jak to, że właśnie minął 2017 rok. Powodów, dla których to był wyjątkowy rok jest jeszcze kilka ale jeszcze nie dojrzałam do tego żeby wszystkie wyjawić...
Konkluzja
Wielkie odliczanie, wystrzały korków od szampana i fajerwerki już za nami. Teraz już można zaczynać wszystko od początku. Planować, postanawiać, układać...żyć! Czerpać pełnymi garściami z oferty świata i niejako w rewanżu obdarowywać świat sobą - tą jedyną, niepowtarzalną, unikatową cząstką wszechświata.
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Zderzenie... auć. To musiało boleć ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje poczucie humoru i - coraz bardziej - Twój charakterystyczny sposób pisania. Stajesz się niedościgniona :)
A co do Moniki - pełna zgoda. To taki klucznik, któremu bez żadnych obaw oddaje się klucze do swojego serca.
Nie bolało...
OdpowiedzUsuń