- Wpis poświęcony pamięci Teresy Jakubowskiej
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 7 lipca 2020
Jest taki ból...
Jest taki ból, o którym najlepiej nie mówić. Bynajmniej nie dlatego, że to coś wstydliwego. Ale dlatego, że nie ma takich słów, przynajmniej ja ich nie znam, które pozwoliłyby wyrazić ogrom smutku po stracie bliskiej osoby. Znasz to, prawda? Wszystko w środku krzyczy, dusza płacze, ból rozsadza najmniejszą komórkę ciała. Wszechogarniające uczucie żalu, jawnej niesprawiedliwości i pytania zadawane raz po raz, na które przecież nie ma odpowiedzi: dlaczego Ona? Dlaczego teraz? - Łzy, morze łez, na wspomnienie, myśl, wspólną fotografię... Przecież byłaś taka młoda, pełna życia, cieszyłaś się dziećmi, chciałaś mieć wnuki, zawsze życzliwa i uśmiechnięta. Uwielbiałaś kwiaty. Jak każdy, miewałaś gorsze dni. Wiadomo, życie nie zawsze ułatwia. Gdy coś Cię zdenerwowało albo gdy z czymś lub kimś się nie zgadzałaś, mówiłaś wprost, bez ogródek. Czasem nawet wybuchałaś, ale te Twoje wybuchy były takie oczyszczające. Po pięciu minutach wszystko wracało na swoje miejsce a uśmiech rozjaśniał twarz. Miałaś, rzadką w tych czasach, umiejętność. Potrafiłaś cieszyć się radością innych. Chcę zachować w pamięci setki naszych spotkań przy kawie i rozmów o wszystkim. Pod powiekami przechowuję dwa szczególne obrazy z Tobą w roli głównej. Jeden pochodzi sprzed blisko dwóch lat, ślub Twojej jedynej córki, pamiętasz? Byłaś taka piękna, w oryginalnej sukience, w butach na wysokim słupku, z nienaganną fryzurą i paznokciami pomalowanymi na czerwono. Ileż trzeba było Cię namawiać na ten kolor... A jednak posłuchałaś. Stałaś, wraz z mężem na progu domu weselnego, czekając na Młodą Parę, cała promieniałaś! Wywarłaś wtedy piorunujące wrażenie nie tylko na mnie, ale chyba na wszystkich gościach! Drugi obraz, który ma szczególne miejsce w mojej pamięci pochodzi z początku tego roku. Odwiedziłyśmy Cię z Ewą w domu. Chorowałaś. Zwolnienie od pracy się przedłużało. Przyjęłaś nas wtedy po królewsku. Przygotowałaś pyszny obiad z deserem. Byłaś taka radosna, taka pełna optymizmu i wiary. Tak pięknie się śmiałaś. Przekonałaś nas. O ile przekraczając próg Twojego domu, każda z nas miała w sobie niepokój o Ciebie, to już żegnając się z Tobą tego wieczoru niepokój ustąpił miejsca radości, że to co najtrudniejsze masz już za sobą. Pięknie i przekonująco odegrałaś tę scenę. Czy wtedy wiedziałaś? Czy przeczuwałaś? - Te pytania pozostaną bez odpowiedzi. Jedno jest pewne. Nigdy Cię nie zapomnimy, Droga Przyjaciółko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz