Rys. Karo_Lina |
Dzwonek telefonu przerywa rozmyślania... Odbieram połączenie. Wydaje mi się, że jak ktoś telefonuje to widocznie ma ku temu ważny powód i potrzebuje ze mną porozmawiać. W takiej naiwności trwam od lat. A Kaśka jak to Kaśka, nie zwykła bawić się w kurtuazję. Z rozpędu rzuca do słuchawki ni to pytanie, ni stwierdzenie - "Nie odzywasz się ! Co u Ciebie?". Każdy kto Kaśkę zna choć trochę nawet nie próbuje odpowiadać. A kto jeszcze nie poznał, no cóż, niebawem się przekona, że jego wysiłki z góry są skazane na niepowodzenie. Kaśka nie telefonuje po to żeby usłyszeć odpowiedź wszak słuchanie w jej mniemaniu jest nadzwyczaj nudne. To ona potrzebuje słuchacza. Ot co! Słucham cierpliwie kaśkowego trajkotania. Rodzice, jak mniemam, nieświadomi istnienia "kaśkopodobnych" stworzeń, nauczyli mnie prostych zasad. Wielokrotnie, między innymi, powtarzali: gdy ktoś mówi, nie przerywaj, bo to bardzo niegrzeczne, poczekaj aż skończy myśl, wtedy dopiero ty wyrażaj swoje zdanie. Toteż nie przerywam bo rodzice włożyli sporo wysiłku w moje wychowanie. Kaśka zaś to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, której rodzice najwidoczniej kierowali się zupełnie odmiennymi zasadami niż moi i takież wpoili córce. Po godzinie monologu jestem bogatsza w wiedzę o pasjonującym życiu Kaśki N. Wiem co w ciągu ostatnich dni Kaśka jadła na śniadanie, obiad i kolację, gdzie i co Kaśkę boli, strzyka i uwiera. Znam niedoskonałości operatorów sieci internetowej oraz skłonności jej osobistego laptopa do zżerania plików, których absolutnie żreć nie powinien. Wiem też, że z rodziną to tylko na zdjęciu można się pokazać bo to sami egoiści, którzy myślą tylko o sobie a ona Kaśka przecież martwi się o wszystkich, wszystkim pomaga i poświęca się dla nich. Rzecz dziwna ale nie bardzo wiem co mam zrobić z tą wiedzą, która z każdą minutą uwiera mnie coraz bardziej w sam czubek języka. Próbuję cholerstwo strącić, pozbyć się tego, splunąć nawet. Nic z tego. Daremny wysiłek. - Wtrącam więc nieśmiało, że przecież rodzina to dorośli ludzie, niech sami sobie radzą ze swoimi sprawami. A Ty Kasiu zajmij się swoim życiem - dodaję z czystej życzliwości.
- A ty wiesz, że ta małpa zza rogu ciągle pali ognisko pod moim balkonem? - informuje mnie oburzona Kaśka.
- Za cicho mówię. Nie usłyszała mnie. Może słuch jej się pogorszył - analizuję w duchu i zaczynam się martwić o stan zdrowia Kaśki.
A Kaśka, niczym jasnowidz jakiś rasowy, szóstym zmysłem odczytuje moje niepokoje. Niemal na wdechu, z prędkością karabinu maszynowego, wyrzuca z siebie lawinę informacji najróżniejszych. Byle tylko nie dopuścić mnie do głosu bo a nóż zechcę wygłaszać życiowe mądrości i światłe rady, których Kaśka nie ma zamiaru słuchać. Bo gdyby usłyszała, musiałaby się nad nimi zastanowić i co nie daj Boże - przyznać mi rację. A wtedy, no cóż, byłaby zmuszona zakasać rękawy swojej nowej bluzki i pozmieniać w swoim życiu to i owo. I cała konstrukcja misternie budowana latami zawaliłaby się z wielkim hukiem. Żeby przeciwdziałać podobnej katastrofie Kaśka całymi latami ćwiczy niełatwą sztukę zamiany trudnych tematów na te dla niej bezpieczne i wygodne. Doszła w tym do perfekcji. Jestem jednym z jej królików doświadczalnych - rażona tą myślą drę się do słuchawki - Kaśka jesteś mistrzynią! Po drugiej stronie słowa zawisły gdzieś w przestrzeni! Niemal widzę głupią minę zaskoczonej Kaśki. Ja też jestem mistrzynią, mówię do siebie w myślach... i naciskam czerwoną słuchawkę, kończąc połączenie. Zrobiłam to! Naprawdę to zrobiłam. Rozłączyłam się zanim Kaśka zdominowała mój dzień i moje plany. Tylko dlaczego serce wali mi jak szalone, pot spływa za uszami a wyrzuty sumienia próbują się przedostać do mojej świadomości. Wątpliwości pojawiają się natychmiast jakby tylko czekały na chwilę mojej słabości. Może jednak nieładnie się zachowałam, może byłam niegrzeczna. No bo czy można, czy to wypada ot tak przerwać połączenie i zostawić rozmówcę z otwartą buzią? Rozdarta wewnętrznie wracam do rozgrzanego do czerwoności żelazka, sterty prasowania i moich własnych myśli...
Niestety, drodzy moi, ale czy nam się to podoba czy nie - wampiry są wśród nas! Przyczajone czekają na chwilę nieuwagi, nieroztropne uchylenie drzwi do naszego życia, z dobrego serca i w dobrej wierze uczynione by niepostrzeżenie wyssać z nas całą energię, zatruć nasze emocje, wsączyć poczucie winy, zabrać czas!
Ciekawy artykuł
OdpowiedzUsuńDzięki, będę odwiedzać:)
Doooobre :D I prawdziwe na dodatek.
OdpowiedzUsuńDzięki za tych kilka słów, jakie przeczytałam między klepaniem w klawiaturę laptopa... a klepaniem w klawiaturę laptopa :) POtrzebowałam tego oddechu. Uff :)
Super! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane! W moim życiu też wiele takich wampirów się znalazło. Całe szczęście szybkie cięcie pozwoliło na zdrowe, spokojne życie.
OdpowiedzUsuń