Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
Pułapki na stacji paliw
Stacja paliw BP w miejscowości Warmiaki koło Łochowa przy drodze krajowej numer 50, miedzy Mińskiem Mazowieckim a Ostrowią Mazowiecką. Z daleka widać wielki napis, do tego filiżanka i skrzyżowane sztućce...Nie sposób się nie zatrzymać. Spece od promocji doskonale o tym wiedzą. Konie mechaniczne trzeba napoić, kierowcę i pasażerów też. Tym bardziej, jeżeli na długim odcinku drogi nie ma żadnej stacji paliw. Gdzie więc ta pułapka, ktoś mógłby zapytać? Ano w miejscu najważniejszym, przy dystrybutorach...Z każdego kłuje w oczy napis SHELL. Na jednym spośród czterech nalewaków drobnym maczkiem n "95". I to jest ta pułapka, na którą jak się później okazało, nabiera się całkiem sporo klientów, właścicieli aut z silnikiem Diesla pod maską. Przekonani, że wszędzie jest olej napędowy chwytają za uchwyt nalewaka, ten w środku, bo jakoś tak poręczniej...a potem...no cóż, pozostaje już tylko wykonać telefon do stacji obsługi! Nabraliśmy się i my! Ale po kolei: auto zatankowane. Kawa kusi. Drogę zastępuje nam pracownik obsługi stacji i zadaje (wtedy wydawało nam się) głupie pytanie:
"czy to państwo zatankowali benzynę do diesla? Ma facet poczucie humoru,
nie ma co! Ze śmiechem biegniemy do dystrybutora spod którego przed sekundą odjechaliśmy... Apetyt na pobudzający i bardzo pożądany w podróży napój w jednej chwili zamienia się w zdziwienie, niedowierzanie, a na koniec złość! Ciśnienie gwałtownie się podnosi! Nie jest to niestety kiepski żart...tylko wredna rzeczywistość. Obsługa stacji paliw, bezradnie rozkłada ręce, tłumacząc incydent wprowadzoną jednolitością oznaczeń na dystrybutorach wszystkich stacji firmowanych znakiem Shell. Na pocieszenie dodając, że nie my pierwsi nakarmiliśmy swoje auto trucizną. Nie ma rady. Trzeba wypompować paliwo. Nie takie to proste niestety. Stacja paliw udostępnia kontakt do stacji obsługi. Przynajmniej tyle. Po pół godzinie nasze autko wraz z nami jedzie sobie komfortowo na lawecie na detoks. Pan od lawety potwierdza, że zdarza mu się interweniować w podobnych przypadkach nader często. Cóż...nic dodać, nic ująć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz