Łączna liczba wyświetleń

piątek, 1 kwietnia 2016

Cena dumy, prima aprilis i biała czapka

Jechałam szybko. Akurat dzisiaj nie dlatego, że lubię, chociaż faktem jest, że uwielbiam szybką jazdę ale tym razem po prostu się spieszyłam więc nie oszczędzałam  pedału gazu. Ktoś wcześniej zaoferował się, że mnie podrzuci więc grzecznie czekałam na umówioną godzinę 9.00, z której zrobiła się 9.20...a moje zdenerwowanie rosło z każdą minutą bo o 10.00 miałam być 30 km dalej...Gdy o 9.25 odebrałam telefon z niewinnym zapytaniem czy już jestem gotowa, zawrzałam...a z ust popłynął komunikat: "pojadę sama"... Wściekła wsiadłam do auta i wcisnęłam pedał gazu! Nie zauważyłam radiowozu, ukrytego w leśnym gąszczu...wyprzedziłam wlokącą się przede mną furgonetkę...i usłyszałam policyjne syreny za plecami...Młody człowiek w białej czapce nie miał ani poczucia humoru, ani tym bardziej nie wykazał zrozumienia dla mojej ważnej misji. Za kilka minut miałam znaleźć się w radiowym studiu... Kontrola trwała pół godziny, łącznie z badaniem stanu trzeźwości, sprawdzaniem dokumentów, oględzinami auta..."Pan Sytuacji" nigdzie się nie śpieszył... Pełen profesjonalizm, można by rzec! Skąd zatem ten niesmak we mnie i dziwne wrażenie, że... Wreszcie przykładnie ukaraną puszczono mnie wolno! Moje życzenia "miłego dnia" potraktowano milczeniem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz