Takie pierogi, opiekane, pachnące miętą jadłam na festynie "W krainie pierogów" w Bychawie. Zachwyciłam się ich smakiem do tego stopnia, że postanowiłam spróbować je przyrządzić w warunkach domowych. Okazało się, że ich smak, jeszcze z dzieciństwa, pamięta moja Mama. Wspólnie zabrałyśmy się do ich przyrządzania. Mięta, jeszcze niedawno zerwana w ogrodzie, wysuszona na słońcu, czekała na tę chwilę...ale po kolei:
- 1 szkl. maszy jaglanej, opłukać w zimnej wodzie, wsypać do gotującego mleka, dodać trochę cukru waniliowego i szczyptę soli, po czym, ciągle mieszając doprowadzić do momentu aż kasza wypije mleko, następnie starym zwyczajem otulić garnek ciepłym kocem i pozwolić się kaszy "powylegiwać" trochę;
- przygotować farsz: kaszę, ser biały, pokruszoną miętę, ewentualnie trochę cukru do smaku, dokładnie wymieszać;
- zagnieść ciasto, ulepić i ugotować pierogi
Po wykonaniu tych wszystkich czynności pozostaje już tylko zaprosić gości i przyjmować wyrazy uznania i zachwytu nad kulinarnym talentem gospodyni lub gospodarza, w zależności od tego kto gotował.
Ja podaję je gorące, prosto z wody z jogurtem naturalnym i ewentualnie listkiem świeżej mięty. Jeszcze parują i są przepyszne po prostu. Zapraszam na degustację!
Kaszę jaglaną można zastąpić gryczaną.
OdpowiedzUsuńSurowy recenzent moich wpisów nakazał mi żebym bardziej zadbała o wygląd pierogowych "falbanek" sugerując wykorzystanie do tego celu widelca. Dziękuje Marku, obiecuję opanować "falbankową" sztukę! O czym niezwłocznie wszystkich powiadomię...i poddam się fali krytyki!
OdpowiedzUsuń