Fot. B.C. |
Przystanek "czterdziestka" nie wziął się znikąd. Delektuję się swoją 40-tką, cieszę dojrzałością, świadomością atutów i zalet, możliwością spełniania marzeń. Piszę ten blog bo pisanie jest dla mnie jak oddychanie. Będzie w nim o codzienności, zwyczajnie pięknej, o radości czerpanej z drobiazgów, o przeczytanych książkach, o podróżach, o odkrywaniu nowych smaków, miejsc, wrażeń...To jest jak poemat na cześć najpiękniejszego okresu w życiu...
Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 28 lipca 2019
Rabka festival. Notatki z podróży
sobota, 20 lipca 2019
Szpinakowe eksperymentowanie. Zupa mniam!
Fot. B.C. |
Przez
wiele lat wierzyłam na słowo tym wszystkim, którym szpinak
kojarzył się z zieloną breją, którą rodzice próbowali ich
karmić w dzieciństwie, tłumacząc że to zdrowe. Szpinak był dla
nich największą zmorą młodych lat. Miałam szczęście nie
doświadczyć szpinakowej traumy. Moi rodzice byli pod tym względem
liberalni. Nie odwracam więc głowy z wyrazem wstrętu na twarzy na
sam dźwięk słowa "szpinak". Warto wykorzystać nieocenioną wartość odżywczą i zdrowotną szpinaku: http://www.medonet.pl/zdrowie,szpinak---wlasciwosci--dzialanie--sposob-przygotowania,artykul,1730861.html
Ta kontrowersyjna roślina
zagościła w naszym przydomowym ogródku warzywnym wiele lat temu, po trosze za sprawą pani Wandy, cudownej kobiety. Bywało, że w drodze z Lublina wstępowałam w odwiedziny do Wandy i Jana, mieszkających jeszcze do niedawna w Żabiej Woli. Wanda, jako najlepsza gospodyni, nigdy nie dała się zaskoczyć. Na utrudzonego podróżą gościa zawsze czekało coś pysznego. Raz był to quiche (czyt: kisz), danie z kuchni francuskiej, ze szpinakiem własnie i łososiem. Pychota! Poniekąd dlatego szpinak ciągle
wywołuje u mnie kulinarną ciekawość. Mam go pod dostatkiem więc eksperymentuję, wykorzystując do tworzenia najróżniejszych dań. Były już koktajle, makarony,
zapiekanki, naleśniki, sosy, pierogi. Nigdy dotąd nie pokusiłam się o przygotowanie zupy ze
szpinaku. Aż do dzisiaj!
Subskrybuj:
Posty (Atom)